Ostrza obsydianowe – wchodzimy w Nowy Rok!
Dzisiaj troszkę zmian. „Nowy Rok – Nowa Ja” – cytując klasyka.
Zupełnie teraz poważniej, chociaż nie do końca. Troszkę ostatnio było cicho tu na stronie, postaramy się to zmienić. Będą pojawiać się wpisy związane z szeroko rozumianą historią i archeologią. Nie będą to tylko i wyłącznie suche fakty, lecz raczej forma przemyśleń nad danymi problemami.
Wielu ludzi może się nie zgadzać z naszym punktem widzenia. I BARDZO DOBRZE.
Zaobserwowana przez nas nasilająca się „fala uwielbień kolegów, bo to kolega” lub „odpiszę Ci niby inteligentnie, ale tylko po to by zakryć własne braki” nie prowadzi do jakiś większych rozważań, poza rozważaniami, że wszystko upada…
Teraz do tematu dzisiejszego wpisu, czyli ostrzy obsydianowych (w tym wypadku grotów – dwa do rzutek do „miotacza oszczepów”, jeden do strzały i jeden do oszczepu).
Skąd obsydian i czy w ogóle w Polsce występuje? (W końcu piszemy po polsku i działamy na terenie Polski ;p) Otóż obsydianu u nas niestety brak jeżeli chodzi o występowanie. Mimo tego, że w okolicach Legnicy występowały wulkany. Nie bez przyczyny w wiosce Dobków, bliżej Złotoryi, znajduje się centrum badawcze zajmujące się, a jak, wulkanami. Najbliżej „nas” możemy puścić się w kierunku Słowacji i tam przy odrobinie szczęścia „spotkać” obsydian.
Ten, z którego wykonaliśmy ostrza, pochodzi z Armenii. Okolice Armenii czy Turcji posiadają tego surowca znacznie więcej niż nasi południowy sąsiedzi.
Obsydian popularnie wykorzystywany był na terenie obu Ameryk, z dużym naciskiem na „Amerykę Środkową” i Południową. Co roku otrzymujemy informacje od badaczy zajmujących się problematyką chociażby ludów prekolumbijskich, o nowych odkryciach artefaktów wykonanych ze szkła wulkanicznego.
Obecnie w internecie możemy śledzić działania współczesnych rzemieślników, naśladujących tradycje ludów, które na skutek działań „cywilizowanej Europy”, niestety nie przetrwały. Prace niektórych wykraczają poza naśladownictwo i tworzą własne kompozycje, które pokazują, co można stworzyć z obsydianu. Warto tu wspomnieć jednego z Amerykańskich „łupaczy”, który wykonał „cały” tomahawk. Dosłownie cały, nie tylko ostrze, ale również trzonek. Z jednego kawałka obsydianu.
Wpis trochę poszarpany, troszkę krążący wokół tematu, ale taki właśnie miał być!
Pozdrawiamy wszystkich sympatyków i nie sympatyków! Każdemu należy się „piątka” w Nowym Roku 😀